Afera o 330m, czyli o roszczeniowych rowerzystach

W przebudowie ronda na klinie brakujące 330m drogi dla rowerów wzdłuż al. Zygmuntowskich jest najmniejszym problemem. Łatwo można je objechać wzdłuż Bystrzycy lub ul. Piłsudskiego. Za sprawą Sławomira Skomry stały się jednak bohaterem artykułu wpisującego się w cykl opisujący roszczeniowych rowerzystów. Czy rowerzyści naprawdę są roszczeniowi?

Dobiega końca przebudowa ronda na klinie (z budową buspasa wzdłuż całej długości Drogi Męczenników Majdanka). Kierowcy odetchną z ulgą, bo skończą się objazdy, rowerzyści będą zadowoleni, bo powstaną ścieżki rowerowe. Całkowity koszt przebudowy ronda Lubelskiego Lipca i ulicy Fabrycznej to ponad 61 milionów zł, większość pieniędzy wyłoży UE. Jest drogo, ale czy jest dobrze?

Powinno być! Niestety w Lublinie rzadko kiedy jest. O ile w budowie ułatwień dla kierowców jesteśmy na mistrzowskim poziomie, o tyle przy projektowaniu dróg mało kto zwraca uwagę na pozostałych użytkowników dróg – rowerzystów i pieszych, nie mówiąc o czymś tak obco brzmiącym jak estetyka. A droga to przecież poza jezdnią także chodniki, drogi rowerowe czy zieleń. Skupmy się na rowerzystach. Przebudowa ronda na klinie jest kolejnym projektem nie konsultowanym ze środowiskiem rowerowym, choć taką procedurę nakazuje zarządzenie prezydenta Lublina z… 2010 roku. W efekcie nowa inwestycja już ma wiele utrudnień dla rowerzystów:

  1. Od Wrońskiej do Łęczyńskiej rowerzyści będą musieli jechać środkowym pasem ruchu – obok buspasa. Czy dla mnie to problem? Żaden. Zdaje sobie jednak sprawę, że rowerem w tym miejscu może poruszać się każdy – od dziesięciolatki po emeryta. Z góry dla przeciętnego rowerzysty to jeszcze nie problem, ale pod górę? Z niecierpliwością oczekuję wiosny, gdy w majestacie prawa kilku rowerzystów jadących pod górkę będzie mogło zakorkować pół miasta. Czy będą to robić na złość? Nie – jakiś urzędnik uznał, że tak ma to działać.

    Praktycznie żaden rowerzysta nie zjeżdża z drogi rowerowej na jezdnię

    Sprawdziliśmy jak na tym odcinku zachowują się rowerzyści. Badania zrobiliśmy jeszcze przed otwarciem Fabrycznej, czyli przy znacznie mniejszym ruchu samochodów, możliwości jechania przy krawędzi jezdni. Jest to więc sytuacja znacznie bardziej komfortowa niż obecnie. Z badania wynika, że zgodnie z przepisami jechało… 6% rowerzystów. Pozostałe 94% rowerzystów wybrało chodnik. Dlaczego? Odpowiedź wydaje się oczywista – strach przed jazdą po jezdni. Dodajmy – całkiem uzasadniony. Na potwierdzenie mamy nawet małą ankietę:

  2. Chcąc z Fabrycznej pojechać w stronę Drogi Męczenników Majdanka droga rowerowa zaprowadzi nas… wyłącznie w Wolską. Jak to możliwe? Projektant nie przewidział zjazdu z drogi rowerowej na jezdnię tak by można było na skrzyżowaniu pojechać w kierunku Felina. Nie znam w Lublinie żadnego przypadku by takie atrakcje zapewniono kierowcom jadącym po jezdni.

    Na Drogę Męczenników Majdanka nie pojedziesz

  3. Podobne ułatwienie czeka na rowerzystę jadącego w drugą stronę. Jadąc Drogą Męczenników Majdanka od Felina za skrzyżowaniem z Łęczyńską pojawia się droga rowerowa. Jednak tylko po lewej stronie. Po prawej stronie na pierwszych kilkuset metrach jej zabrakło. Jak tłumaczą urzędnicy: zabrakło miejsca. Czy rzeczywiście miejsca nie ma? Jest, tuż za przystankiem mamy Park Bronowicki i biegnącą równolegle alejkę, którą można było wykorzystać. Urzędnicy już kilka lat temu tłumaczyli się, że przebudowa Parku Bronowickiego objęta jest projektem i nic nie można zmienić. Znamy dobrze to tłumaczenie – gdy mieszkańcy o coś proszą to się nie da, ale jeśli urzędnicy chcą coś zmienić to zawsze się da. Przykład pierwszy z brzegu: likwidacja ronda na wlocie Górek Czechowskich przy przebudowie skrzyżowania Solidarności – Ducha.
  4. Na al. Zygmuntowskich zjeżdżając z drogi dla rowerów na jezdnią musimy ustąpić pierwszeństwa. W czym tu problem? W tym, że jest tu miejsce by zrobić to bezkolizyjnie – rowerzysta zjeżdżałby z drogi dla rowerów na pas rowerowy. Takie rozwiązania zastosowane są m.in. na ul. Krochmalnej, Diamentowej, Wojciechowskiej. Czemu nie tu skoro było na to miejsce?

    Zjazd można było rozwiązać bezkolizyjnie

Poza tymi rażącymi błędami mamy także kilka mniejszej rangi. Nie są bardzo ważne, ale pojawiają się notorycznie.

  1. Przejazdy rowerowe nie są wprowadzone na wprost, tylko zakosami.
  2. Przeplatanie chodnika z drogą rowerową przed wejściem do kościoła św. Maksymiliana Kolbego.
  3. Zbędne barierki.
  4. Brakujące 330m drogi dla rowerów…

Brakujące 330m drogi dla rowerów na al. Zygmuntowskich jest problemem, jednak przy skali całej inwestycji nie największym. Także w skali miasta nie jest to wielkie utrudnienie, ponieważ można je łatwo objechać wzdłuż Bystrzycy czy al. Piłsudskiego. Idealnie jednak pokazuje abstrakcyjność myślenia o inwestycjach drogowych i ich jezdniocentryczność. Widać tu wyraźnie istotny problem, że robiąc projekty przebudowy istniejących dróg nie myśli się o połączeniu z istniejącymi drogami rowerowymi. Gdy przy budowie drogi trzeba wybudować kanalizację deszczową – nikt wtedy nie ucina jej na granicy inwestycji – przecież byłoby to idiotyzmem. Dlaczego analogicznie budując nową drogę nikt nie urywa jej przed inną drogą, bo trzeba zrobić skrzyżowanie? Bo to głupie. Dlaczego, więc robi się tak budując infrastrukturę rowerową?

Drogi rowerowe do… nikąd

Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że inwestycji nie można poszerzać w nieskończoność i trzeba gdzieś postawić granicę sensowności jej poszerzania. Każdy przypadek jest kwestią indywidualną, jednak 500m wydaje się rozsądną granicą przedłużania dróg rowerowych. W przypadku tej inwestycji ów 500m kosztowałoby ok. 500 tys. zł, czyli mniej niż 1% całej inwestycji. W efekcie uzyskalibyśmy kolejny odcinek tworzący spójną sieć rowerową. W przypadku tej inwestycji należałoby jednak zrobić jeszcze więcej – zapewnić możliwość jazdy rowerem wzdłuż całego buspasa na Drodze Męczenników Majdanka. Obecnie brakuje tam 250m między Lotniczą a Krańcową oraz 400m między Łęczyńską a Wrońską. I to są ważne i realne problemy! Największym problemem było by przekroczenie skrzyżowania Drogi Męczenników Majdanka, ale wierzę, że gdyby przedstawić urzędnikom problem do rozwiązania zamiast dać możliwość mówienia „nie da się”, szybko okazałoby się, że da się to zrobić szybko, dobrze i tanio. To oczywiście obnaża jeszcze jeden problem projektowania infrastruktury rowerowej – brak wydzielonego budżetu na budowę infrastruktury rowerowej a w szczególności na łączenie istniejących odcinków dróg rowerowych. Smutną rzeczywistością Lublina jest to, że infrastruktura rowerowa powstaje głównie tam, gdzie przebudowywane są drogi. Natomiast te najbardziej potrzebne odcinki często są tam, gdzie nie zapowiada się na przebudowę dróg.

Czy rowerzyści są roszczeniowi?

Nie są. Walczą o realizację swoich potrzeb, które w urzędzie nie są reprezentowane. Dlaczego nie ma roszczeniowych kierowców? Bo nie ma takiej potrzeby. Czy kierowcy mają jakieś uwagi do przebudowy ronda na klinie? Słyszałem tylko narzekania, że jest buspas, bez którego nie było by całej przebudowy. W projektowaniu jezdni jesteśmy mistrzami. Interes kierowców jest bardzo dobrze reprezentowany przez urzędników. Przy każdej inwestycji drogowej urzędnicy z automatu planują miejsca parkingowe – nawet, gdy nikt o to nie prosi! Budują i przebudowują drogi – nawet gdy nikt o to nie prosi. W gazetach często pojawiają się problemy ciemiężonych kierowców. Choć jest ich kilkadziesiąt razy więcej niż rowerzystów ich interesów nigdy nie reprezentuje organizacja. Nie byłem w Lublinie na konsultacjach społecznych, na których kierowcy zgłaszaliby dużo problemów. Ich problemy rozwiązywane są przez urzędników, zanim się pojawią! Urzędnicy nie tylko nie utrudniają życia kierowcom, ale planują też ułatwienia dla nich. Bez względu na koszty. Przykładem niech będzie lewoskręt z Fabrycznej w Bronowicką przez który nowy most nad Czerniejówką jest szerszy o jeden pas ruchu. W układzie komunikacyjnym miasta jest to ulica totalnie podrzędna!

A gdyby tak zaprojektować jezdnię w rowerowym standardzie?

Wyobraźmy sobie przebudowę jezdni ronda na klinie wg standardów rowerowych. Jedziemy Drogą Męczenników Majdanka na Zamojską. Od Wrońskiej do Łęczyńskiej nie możemy jechać samochodem. Zamiast jezdni jest droga rowerowa – zabrakło miejsca dla kierowców. Odważniejsi pojadą po buspasie, ale za to można dostać mandat. Musimy więc nadłożyć drogi. Gdy już dojeżdżamy do Fabrycznej okazuje się, że zamiast po moście nad Czerniejówką musimy przepleść się z rowerzystami i pieszymi i pojechać nowo wybudowaną kładką, by zaraz za mostem znów wrócić na jezdnię. Przy Gali skręcilibyśmy w prawo, ale prosto biegnie droga rowerowa, po której nikt nie przewidział przejazdu dla samochodów. Cóż następnym razem pojedziesz przez parking Gali. Czy gdyby tak projektowano jezdnie to nie było by słychać głosów oburzenia roszczeniowych kierowców? Ten głos byłby bardzo dobrze słyszalny. Na szczęście nikt nie projektuje jezdni jak dróg rowerowych.

Author: Krzysztof Kowalik